Skąd nazwa Koszyki?
Nazwa „Koszyki“ nie pochodzi bynajmniej od wyplatania koszyków czy od sklepowych koszy. Według bardzo prawdopodobnej wersji wywodzi się ona od wałów Stanisława Lubomirskiego, marszałka wielkiego koronnego, który postanowił odgrodzić Warszawę okopami, a te wzmocnić wiklinowymi koszami. Usypany w latach 1770-1771 wał miał chronić miasto przed epidemią cholery, ale bardziej prawdopodobne, że chodziło o pieniądze. Dzięki niemu wzmocniono bowiem kontrolę fiskalną – do stolicy nie można już było wjeżdżać ot tak sobie. Wał przebiegał na północ od dzisiejszej ulicy Koszykowej i praktycznie do 1916 roku wyznaczał granice Warszawy, choć rozebrano go cztery dekady wcześniej.
Co ją wyróżniało?
W 1964 roku przeprowadzono remont, który zmienił życie hali – najprawdopodobniej wtedy wyrzucono „prywaciarzy“ i urządzono wzorcowy socjalistyczny supermarket. Powstały duże sklepy: spożywczy samoobsługowy, przemysłowy – „1001 drobiazgów“ i odzieżowy – „2002 wzory“. W sumie spożywczych stoisk było 18, a przemysłowych 32. Koszyki codziennie odwiedzało wówczas trzy tysiące ludzi, a zysk hali w 1963 roku wyniósł 190 mln zł, co oznaczało 30 mln dodatkowego dochodów w porównaniu z wcześniejszym rokiem.
W lutym 1990 roku, wraz z nastaniem nowej Polski, w hali dokonała się rewolucja: Spółdzielczy Dom Handlowy „Koszyki“ wydzielił się ze Społem i stał się osobnym bytem gospodarczym.
Hala przybrała wygląd typowy dla tamtych czasów: stała się pstrokata, oklejona kolorowymi szyldami jak cała Polska. Przed halę wrócili straganiarze, których nikt nie przeganiał. Jest znowu gwarno i barwnie jak na bazarze. Obok ludzi w znoszonych ubraniach przemykali ci ubrani modnie i bogato, obok maluchów parkowały mercedesy. Koszyki przyciągały, bo w latach 90 handlowcy się wykazywali. Mówiło się np. że jakiś sklep ma farby czy tkaniny, jakich nie ma gdzie indziej. Reżyser Konstanty Ciszewski, który mieszkał w przylegającej do hali kamienicy przy Koszykowej 65 także bardzo lubił robić tu zakupy.
– Sprzedawcy z Koszyków zawsze wiedzieli, jak dbać o stałych klientów. Dzwonili, kiedy była dostawa, i mówili na przykład: „panie Konstanty, mamy świeżutką baraninę, zapraszamy“. To ci ludzie sprawiali, że zawsze czuliśmy się tu jak w domu. Sklepy były dobrze zaopatrzone i mogłem kupić w hali nawet dobre wina gruzińskie – wspomina reżyser.
Dzielnica po przejściach.
Okolice Koszykowej znów stały się zamożną dzielnicą Warszawy.
Jak hala zniknęła, to wszyscy się czuliśmy jakby ktoś nam rękę odciął – mówi Elżbieta Wichrowska, fryzjerka pracująca na Koszykowej od 1973 roku. Seniorka w swoim fachu, energiczna pani o bujnych włosach, podczas rozmowy w swoim zakładzie na dowód miłości do zabytkowej hali targowej pokazuje mi dwie cegły. Wzięłam je od robotników, gdyby Koszyków już miało nie być.
O starych mieszkańcach Koszykowej i okolic mówi „my”, bo wszyscy się znają . Pani Ela to instytucja, pracować będzie do śmierci, co przepowiedziała jej pierwsza szefowa. Zakład, który otworzyła w 1904 roku, pokochali filmowcy – ostatnio „zagrał” w „Jacku Strongu” Władysława Pasikowskiego. Kiedyś zaś podobno strzygł się tu nawet sam Marszałek Piłsudski. Wystarczy przejść się Koszykową (odcinkiem między placem Konstytucji a Alejami Niepodległości, który wraz z przyległym kawałkiem Pięknej, Lwowskiej i Noakowskiego tworzy jakby osobną dzielnicę), by zobaczyć, że okolica ma bogatą historię. Przy Koszykowej 69 mieszkał wielki bard Warszawy Mieczysław Fogg, z mieszkania przy Pięknej 66 wyruszył w swój ostatni rejs lotnik Stanisław Wigura, za rogiem, przy Lwowskiej, sto metrów od Hali Kosztki mieszkała współzałożycielka „Mazowsza”, Mira Zimińska-Sygietyńska.
– Przedwojennych mieszkańców poznawało się łatwo, bo poruszali się z taką gracją i elegancją – wspomina pani Ela.
Jeszcze przed wojną dzielnicę określano jako inteligencką: mieszkali tu ludzie tzw. wolnych zawodów, lekarze, a po pierwszej wojnie w wolnej Polsce także profesorowie politechniki.